Tuesday, 19 January 2010

Kimono-KITSUKE GANBATTE!

Obiecałam relację z zakładania kimona przez Rozalkę. Paczka przyszła w tamtym tygodniu, ale musiałam nabrać wprawy w posługiwaniu się przede wszystkim pasem, aby móc to wszystko pokazać w miarę profi ;D

Pomarańczowy, energetyczny, wibrujący kolor na kilka dłuższych chwil objął we władanie nasz pokój w niedzielne przedpołudnie. Zaopatrzona  we wskazówki i tricki podpatrzone w internecie- Boże, chroń YouTube!!! zabrałam się za pierwszą, niebywałą na skalę naszej dzielnicy sesję kitsuke, czyli sztukę zakładania kimona. Rozalka na początku była bardzo zaangażowana i podekscytowana, jednak w miarę postępu moich manewrów, mniej lub bardziej udanych, zaczęła się niecierpliwić. Apogeum nastąpiło z chwilą akcji OBI- tu trzeba być naprawdę cierpliwym, by znosić traktowanie siebie jak manekin obracany we wszystkie strony i jeszcze znosić komendy, stój, nie ruszaj się albo obróć się, nie nie w tę stronę, podnieś rękę, podnieś głowę
itp.:D
no dobrze, poszły konie po betonie:

1. Najpierw JUBAN, czyli szata spodnia, kształtem i wymiarami podążająca za kimonem wierzchnim. Później będzie widoczny wyłącznie tylko czerwony ozdobny kołnierz.



2. Kimono jest sporo za duże na Rozalkę, ale w tradycji krawiectwa kimon, to jest typowe. Kimono jest zawsze dłuższe, dzięki temu można za pomocą zgrabnych podwinięć tzw. OHASHIORI, dopasować kimono na osobę. Jest oczywiście podział na kimona dziecięce, dziewczęce i damskie. Rozalce przypadło dziewczęce FURISODE-czyli kimono z długimi rękawami, które przystoją tylko panience.



3. Tu zaczyna się jazda na maksa, czyli wywinięcie ohashiori na wiercącym się dziecku:). Do przyzwoitego kitsuke potrzebne jest mnóstwo akcesoriów pomocniczych, różnych taśm koshihimo, pasków, tasiemek i klipsów. Mnie posłużyły do tego satynowe paski od szlafroków, sukienek itp. Przydają się też bandaże elastyczne.

4. Gwóźdź programu, czyli zawiązywanie pasa OBI w węzeł MUSUBI. Ten, który kupiłam, nie jest najwygodniejszy, jest brokatowy, mało elastyczny i słabo współpracował z niewprawnymi rękoma. Szukając obi na japońskim Yahoo miałam możliwość wyboru tzw. assembled obi, czyli takiego już gotowego i udrapowanego, gdzie wystarczy tylko zapiąć sprzączkę i gotowe, ale ja chciałam trudniej, no to mam:).



5. Nie miałam również profesjonalnego OBIJAGE I OBIJIME- szarfy i sznura stabilizującego cały węzeł, posłużyłam się seledynową apaszką, którą widać od przodu na piersiach na pasem.



No i już. Raptem pół godzinki ...i pomarańczowy motyl gotowy!





...mina na ostatnim zdjęciu zdradza wszystko;)


Serdeczne pozdrowienia dla Shino San, naszej mentorki z Tokio, która pomogła mi w wyborze i zakupie, dzięki jej radom diabeł okazał się nie taki straszny.

KITSUKE GANBATTE!

20 comments:

Marta said...

ślicznie, ślicznie i jeszcze raz ślicznie :)

Larisa said...

She is so cute having these japanese clothes on ))))

kobens said...

o_O
Prześlicznie Rozalka wygląda w tym kimonie!
Jestem pełna podziwu dla Ciebie, bo wpadłaś na świetny pomysł i się nim z nami podzieliłaś :* i dla Rozalii, za cierpliwość.
Dzięki ogromniaste :*

Berberis said...

świetne kimono!!!
a córcia wyglada uroczo w kimonie!!!

paperina said...

Rewelacja,Rozalka wygląda cudnie, a przy tym mała wykazała się dużą cierpliwością!
Pięrwsze koty za płoty ...więc kiedy pierwsze kimono mamy ???

Jednoskrzydła said...

w najśmiejszych wyobrażeniach nie sądziłam, że zakładanie kimona komplikuje aż tyle oddzielnych szarf, apaszek, pasów, pasków... a jeszcze zmaganie się z młodym wiercioszkiem - och podziwiam
dziękuję za to, że mogłam się dokształcić i przypatrzeć bliżej tak ciekawej kulturze,
moc pozdrowień, Ania

madziula said...

wow piękne kimono :). To sa małe dzieła sztuki. To co robisz z papieru tez przyprawia o zawrót głowy i wywołuje podziw :)
będę tu zaglądać :)

druga szesnaście said...

ależ cudny ten twój motyl...
Oshin rządzi! :)))

(dobrze, że nie trzeba tak codziennie, co?)
(uwielbiam minę R. na ostatnim zdjęciu)

ona_i_ja said...

Cieszę się, że do Ciebie trafiłam.. Potrafisz zainspirowac :)
Ni dziwię się Rozalce ale podziwiam ją i jej mamę za cierpliwośc.. mi by jej nie starczyło...

Pozdrawiam

Mirabelka said...

śliczna córunia w pięknym kimonie :)

nie dziwi mnie mina - nie wygląda to wszystko zbyt wygodnie ;)

od dziecka marzyłam o przebraniu za Japonkę - i na jednym balu szkolnym miałam kimono uszyte przez mamę

anches said...

Molla, świetny reportaż :-)
Czy Rozalka jeszcze kiedyś będzie chciała kimono założyć? :-)

cynka said...

o żesz!!!!!!!
szok!!!!
tyle - zeby WYGLĄDAĆ!!!
ale JAK!!!!
chylę czoła!!!!
i dla Modelki1:)))))

Brises said...

Na tym ostatnim zdjęciu Maleńka ma minę niezłą;) Wojownik japoński jako żywo:)

karolina-g said...

no to się namęczyłyście nieźle. podziwiam. i zazdroszczę. też bym chętnie "wskoczyła" w piękne kimono.

ach jak pięknie zapozowała Twoja córa na pierwszym ubranym do końca zdjęciu. co za gest!

annNS dESiGns said...

C U D O W N E !!

Beata said...

Podziwiam: Córkę za cierpliwość, a Mamę za pomysł, wiedzę i umiejętności. CUDOWNE! BRAWO!

Paszczata said...

super, kiedyś jak się interesowałam japońska sztuką założyć kimono to było moje marzenie ;) Podziwiam za wiedzę i umiejętności :)

Non-Crowned Princess said...

かわいいですね。

litera said...

Brawo dla mamy!:) nie wiem, czy mnie udałoby się ubrać moją wiercipiętę, ona nawet do rajstop cierpliwości nie ma. No, chyba że zapewniłabym ją, że będzie wyglądała jak mała kokeshi, na których punkcie ma bzika;) Pozdrawiam serdecznie!

auberginefleur said...

Very, Very Adorable!